Oceny po nietypowej debacie kandydatów. Ekspertka wskazuje nieoczywistego “zwycięzcę”

Wczorajsza debata kandydatów na urząd prezydenta odbyła się w zupełnie innej formule niż te, do których przyzwyczaili się widzowie i komentatorzy polityczni. Zamiast klasycznego zestawu pytań i krótkich odpowiedzi, organizatorzy postawili na format konfrontacyjny, w którym kandydaci mogli bezpośrednio odnosić się do wypowiedzi swoich przeciwników. Dodatkowo, każdy z nich otrzymał możliwość swobodnej wypowiedzi bez ograniczenia czasowego w dwóch wybranych momentach debaty. To właśnie ta nietypowość sprawiła, że oceny występów okazały się zaskakujące, a jedna z czołowych ekspertek w dziedzinie komunikacji politycznej wskazała nieoczywistego “zwycięzcę”.

Format, który zaskoczył

Organizatorzy zapowiedzieli, że celem zmiany formuły jest „oddanie głosu kandydatom bez sztucznej presji czasowej” oraz umożliwienie wyborcom lepszego zrozumienia ich stanowisk. Debata trwała ponad dwie godziny i transmitowana była na żywo w trzech największych stacjach telewizyjnych oraz w internecie. Wzięło w niej udział pięcioro kandydatów: lider centroprawicy Jan Mikołajczyk, kandydatka lewicy Marta Rogowska, przedstawiciel ruchu obywatelskiego Paweł Kalinowski, urzędujący prezydent Tomasz Bąk oraz reprezentantka partii ekologicznej – Barbara Grzybowska.

Już od pierwszych minut było jasne, że nowa forma sprzyja osobom pewnym siebie i elokwentnym. Zabrakło jednak klasycznych spięć, które dotąd często dominowały w debatach – zamiast tego kandydaci starali się wykorzystać czas do prezentacji spójnej wizji, nie przerywając sobie nawzajem. Dla wielu widzów było to odświeżające, dla innych – nużące. Jednak najciekawsze było to, jak tę debatę ocenili eksperci.

Ekspertka: “Nie wygrał ten, kto był najgłośniejszy”

Dr. hab. Ewa Leśniewska z Uniwersytetu Warszawskiego, specjalistka od retoryki i debat politycznych, w rozmowie z portalem „Polityka na Żywo” podkreśliła, że największym zaskoczeniem był sposób, w jaki mniej medialni kandydaci potrafili zdominować uwagę widzów – nie krzykiem, ale spójnością wypowiedzi.

— W dotychczasowych debatach kandydaci często grali na efekt – krzyk, złośliwości, cięte riposty. W tej formule nie było miejsca na tani populizm. Dlatego uważam, że nieoczywistym zwycięzcą debaty był Paweł Kalinowski – stwierdziła ekspertka.

Zdaniem Leśniewskiej Kalinowski, który dotąd nie był szeroko znany opinii publicznej, wykorzystał dany mu czas na przedstawienie konkretnych rozwiązań, unikał atakowania przeciwników i mówił językiem zrozumiałym dla zwykłego obywatela.

— To była dojrzała, merytoryczna prezentacja. Nie obiecywał gruszek na wierzbie, ale jasno wskazywał, co można zrobić i w jakim czasie. W dodatku mówił spokojnie i bez teatralnych gestów, co mogło zyskać sympatię widzów zmęczonych agresywną polityką — dodała.

Jak wypadli pozostali kandydaci?

Jan Mikołajczyk zaprezentował się zgodnie z oczekiwaniami – konkretny, przygotowany, choć momentami zbyt technokratyczny w swoim przekazie. Wielokrotnie odnosił się do danych i raportów, co jednak dla części widzów mogło być nużące.

Marta Rogowska skupiła się na kwestiach społecznych i równości, ale – jak zauważyli komentatorzy – momentami zbyt emocjonalnie podchodziła do tematów, co odbierało jej wypowiedziom nieco wiarygodności.

Tomasz Bąk, ubiegający się o reelekcję, postawił na przypominanie swoich osiągnięć. Choć jego wypowiedzi były uporządkowane, zabrakło elementu świeżości – wielu widzów miało wrażenie, że słyszeli to już wcześniej.

Barbara Grzybowska natomiast skupiła się niemal wyłącznie na tematach ekologicznych, co – mimo wzrostu świadomości społecznej – mogło ograniczyć jej atrakcyjność dla szerszego elektoratu.

Reakcje opinii publicznej

Zaraz po debacie w mediach społecznościowych rozpoczęła się ożywiona dyskusja. Hashtag #Debata2025 szybko znalazł się w czołówce trendów na Twitterze. Wielu użytkowników pozytywnie zaskoczyła postawa Kalinowskiego – internauci chwalili jego spokój, merytoryczność i “normalność”.

„Nie znałem go wcześniej, ale to był głos rozsądku wśród politycznego chaosu” – napisał jeden z komentujących. Inny dodał: „Jeśli miałbym dziś głosować, to właśnie jemu dałbym szansę. Bez zadęcia, bez ataków, konkretnie i po ludzku.”

Sondaż przeprowadzony tuż po debacie przez Instytut Badania Opinii Publicznej „Opinie24” potwierdził te nastroje – aż 28% respondentów wskazało Kalinowskiego jako osobę, która zrobiła na nich najlepsze wrażenie, mimo że jego wcześniejsze poparcie nie przekraczało 5%.

Czy to zmieni układ sił?

Choć jedna debata raczej nie przewraca sceny politycznej do góry nogami, eksperci zwracają uwagę, że może być impulsem do przesunięcia elektoratu. W kampanii, w której wielu wyborców czuje się zniechęconych, „nowa twarz” z autentycznym przekazem może przyciągnąć niezdecydowanych.

— Jeśli Kalinowski wykorzysta ten moment i podtrzyma zainteresowanie mediów, może powalczyć o miejsce w ścisłej czołówce. Polacy są zmęczeni wojną plemienną między dużymi partiami — komentuje socjolog dr Michał Wróblewski.

Z drugiej strony, sztaby pozostałych kandydatów już analizują nowe strategie. Według nieoficjalnych informacji, sztab prezydenta Bąka planuje wprowadzenie bardziej dynamicznych spotów, a Mikołajczyk zamierza zintensyfikować spotkania z wyborcami w mniejszych miejscowościach.

Podsumowanie

Debata, która miała być tylko kolejnym punktem na liście kampanijnych wydarzeń, okazała się momentem przełomowym – nie ze względu na ostre spięcia czy medialne show, ale dlatego, że wyłoniła kandydata, który wcześniej nie był traktowany jako poważny konkurent. Ekspertka Ewa Leśniewska trafnie wskazała, że czasem to nie najgłośniejsi wygrywają debatę, lecz ci, którzy potrafią mówić z sensem, spokojem i szacunkiem do słuchacza.

Czy Paweł Kalinowski faktycznie zyska na tym nowy rozdział w swojej kampanii? Odpowiedź poznamy już w najbliższych tygodniach – a być może przy urnach wyborczych.

—