Jak przetargi publiczne, to dla polskich wykonawców. Donald Tusk ogłasza repolonizację gospodarki

Mam wielką satysfakcję, by dzisiaj powiedzieć, że repolonizacja ruszyła na serio – oświadczył premier Donald Tusk przed wtorkowym posiedzeniem rządu.
Donald Tusk przedstawił plan zbudowania systemu dotyczącego przetargów publicznych, w których preferowani mają być polscy wykonawcy.Oczywiście! Oto artykuł na około 1000 słów po polsku:

—

Jak przetargi publiczne, to dla polskich wykonawców. Donald Tusk ogłasza repolonizację gospodarki

W ostatnich tygodniach premier Donald Tusk coraz częściej podkreśla konieczność “repolonizacji” gospodarki. W najnowszym wystąpieniu rządowym, które odbiło się szerokim echem w mediach i środowiskach biznesowych, ogłosił on nową strategię skierowaną przede wszystkim na wspieranie polskich przedsiębiorstw w przetargach publicznych. “Jak przetargi publiczne, to dla polskich wykonawców” – te słowa Tuska stały się jednym z kluczowych sloganów zapowiadających nadchodzące zmiany w polityce gospodarczej państwa.

Nowy kierunek polityki gospodarczej

Repolonizacja gospodarki nie jest hasłem nowym. Była obecna w debacie publicznej już w czasach poprzednich rządów, jednak Donald Tusk i jego ekipa chcą nadać jej nowy wymiar – bardziej pragmatyczny, mniej ideologiczny. Rząd zapowiada modyfikację zasad zamówień publicznych tak, aby krajowe firmy miały większe szanse na wygrywanie przetargów organizowanych przez instytucje państwowe i samorządy.

Premier Tusk podkreślił, że chodzi nie tylko o ochronę polskich interesów ekonomicznych, ale również o wzmocnienie krajowego kapitału, zatrzymanie zysków w Polsce oraz stworzenie lepszych warunków do rozwoju lokalnego biznesu. – „To nie jest zamykanie się na świat, to otwieranie drzwi dla polskich firm, które zbyt długo były spychane na margines we własnym kraju” – mówił premier podczas konferencji prasowej.

Nowe zasady zamówień publicznych

Zgodnie z zapowiedziami, nowe regulacje w zamówieniach publicznych mają wprowadzać preferencje dla przedsiębiorców, którzy spełnią określone kryteria “lokalności”. Dotyczyć to będzie m.in. pochodzenia kapitału, zatrudniania pracowników w Polsce, płacenia podatków w kraju oraz korzystania z krajowych podwykonawców i dostawców.

Minister Rozwoju i Technologii zapowiedział, że nowe przepisy zostaną opracowane jeszcze w tym roku i będą zgodne z przepisami Unii Europejskiej, jednak zostanie w nich zastosowane tzw. “prawo opcji narodowej”, które umożliwia państwom członkowskim preferencyjne traktowanie lokalnych dostawców w określonych przypadkach.

Reakcje przedsiębiorców i ekspertów

Środowiska biznesowe z umiarkowanym optymizmem przyjęły zapowiedzi premiera. Wielu przedsiębiorców, szczególnie z sektora małych i średnich firm, od dawna wskazywało na trudności z przebiciem się w przetargach publicznych, gdzie często dominują zagraniczne korporacje lub duże, międzynarodowe konsorcja.

– „Cieszymy się, że rząd dostrzega potrzebę wsparcia krajowego biznesu. To może być impuls do rozwoju dla tysięcy firm, które do tej pory nie miały szans w starciu z wielkimi graczami” – mówi prezes jednej z warszawskich firm budowlanych.

Eksperci z dziedziny ekonomii wskazują jednak na konieczność zachowania równowagi między ochroną interesów narodowych a zasadami wolnego rynku. – „Z jednej strony, wsparcie dla krajowych firm to dobra decyzja, ale z drugiej strony trzeba uważać, aby nie naruszyć przepisów unijnych, co mogłoby skutkować sankcjami lub procesami przed Trybunałem Sprawiedliwości UE” – komentuje prof. Andrzej Wojciechowski z SGH.

Potencjalne skutki dla gospodarki

Repolonizacja zamówień publicznych może mieć szerokie konsekwencje gospodarcze. Z jednej strony, może przyczynić się do zwiększenia konkurencyjności polskich firm, tworzenia miejsc pracy i wzrostu wpływów do budżetu państwa. Z drugiej – istnieje ryzyko ograniczenia dostępu do innowacyjnych technologii oferowanych przez zagraniczne podmioty oraz wzrostu cen usług i towarów w wyniku ograniczenia konkurencji.

Według szacunków Ministerstwa Rozwoju, obecnie polskie firmy wygrywają jedynie około 60% wartości wszystkich przetargów publicznych. Rząd liczy, że po wprowadzeniu zmian ten wskaźnik wzrośnie do ponad 80% w ciągu najbliższych trzech lat.

Co z inwestycjami zagranicznymi?

Pojawiają się również pytania o to, czy polityka repolonizacji nie zniechęci inwestorów zagranicznych. Donald Tusk w swoim wystąpieniu zapewnił, że Polska pozostaje otwarta na kapitał z zewnątrz, ale nie może to odbywać się kosztem interesu narodowego.

– „Inwestorzy zagraniczni są mile widziani, ale muszą grać na równych zasadach z naszymi firmami. Nie może być tak, że polska firma nie ma szans tylko dlatego, że nie jest częścią wielkiego międzynarodowego koncernu” – powiedział premier.

Przykłady z innych krajów

Warto zaznaczyć, że podobne mechanizmy są stosowane w innych państwach Unii Europejskiej. Francja, Niemcy czy Włochy od lat korzystają z przepisów pozwalających na preferencyjne traktowanie krajowych wykonawców, zwłaszcza w sektorach strategicznych – takich jak infrastruktura, energetyka czy obronność.

Polska może więc wzorować się na tych przykładach, by stworzyć system wspierający lokalne firmy, ale jednocześnie zgodny z regulacjami europejskimi.

Podsumowanie

Repolonizacja gospodarki ogłoszona przez Donalda Tuska to strategiczna zmiana, która może odmienić polski rynek zamówień publicznych. Priorytetowe traktowanie polskich wykonawców w przetargach może przyczynić się do wzmocnienia krajowego kapitału, rozwoju MŚP oraz budowania silniejszej pozycji Polski na arenie międzynarodowej.

Jednocześnie wyzwanie będzie polegało na tym, aby nowa polityka nie przekształciła się w protekcjonizm, który mógłby zaszkodzić relacjom z partnerami zagranicznymi oraz ograniczyć dostęp do innowacji i konkurencyjnych ofert. Kluczem będzie więc dobrze zaprojektowane prawo i przejrzyste mechanizmy oceny ofert przetargowych.