Roman Giertych odpowiada na słowa prezesa Sądu Najwyższego. „Złożę zawiadomienie

Roman Giertych, znany adwokat, były polityk i jeden z najbardziej aktywnych komentatorów życia publicznego w Polsce, ponownie znalazł się w centrum zainteresowania mediów. Tym razem chodzi o jego ostrą reakcję na słowa prezesa Sądu Najwyższego, który wypowiedział się w sprawie związanej z protestami wyborczymi i oceną legalności niektórych działań organów państwowych. W odpowiedzi Giertych zapowiedział złożenie zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, podkreślając, że jego zdaniem doszło do przekroczenia uprawnień oraz próby wpływania na wynik procesu wyborczego. Sprawa ta nabiera wyjątkowego znaczenia w kontekście napiętej atmosfery politycznej w Polsce i podważania zaufania do instytucji państwowych.

Punktem wyjścia do tego konfliktu była wypowiedź prezesa Sądu Najwyższego (najczęściej utożsamianego w mediach z osobą Małgorzaty Manowskiej, choć obecnie po zmianach kadrowych funkcję może pełnić inna osoba), który podczas konferencji prasowej lub wywiadu odniósł się do protestów wyborczych składanych po pierwszej turze wyborów prezydenckich. W jego opinii, część tych protestów miała charakter polityczny i nie opierała się na rzeczywistych podstawach prawnych. Prezes Sądu Najwyższego stwierdził również, że „należy respektować ustalone wyniki wyborów”, a przeciąganie postępowań protestacyjnych może szkodzić stabilności państwa.

Słowa te wywołały natychmiastową reakcję Roman Giertycha, który zarzucił prezesowi SN przekroczenie kompetencji. W jego opinii, Sąd Najwyższy nie powinien w żaden sposób oceniać protestów wyborczych w sposób polityczny przed ich formalnym rozpoznaniem, a wypowiedzi tego typu stanowią próbę wywarcia presji na sędziów rozpatrujących te sprawy. Giertych podkreślił również, że sam bierze udział w niektórych z protestów jako pełnomocnik osób składających skargi, a jego obowiązkiem jako prawnika jest dbanie o transparentność procesu.

„Złożę zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez osobę pełniącą funkcję prezesa Sądu Najwyższego. Moim zdaniem doszło do naruszenia art. 231 Kodeksu karnego, który dotyczy przekroczenia uprawnień przez funkcjonariusza publicznego. W tym przypadku chodzi o próbę wpływania na niezależność sędziów oraz publiczne deprecjonowanie protestów wyborczych jeszcze przed ich merytorycznym rozpoznaniem” – zapowiedział Giertych w swoim oświadczeniu zamieszczonym w mediach społecznościowych.

Reakcja ta spotkała się z mieszanym odbiorem. Część środowisk prawniczych i politycznych poparła działania Giertycha, wskazując, że niezależność Sądu Najwyższego oraz transparentność procesu wyborczego są fundamentem demokracji. Ich zdaniem każdy przypadek ingerencji lub przedwczesnej oceny protestów wyborczych, zwłaszcza ze strony osób na wysokich stanowiskach, powinien być traktowany z najwyższą powagą.

Z drugiej strony, przeciwnicy Giertycha zarzucają mu polityczną motywację i próbę rozgrywania sprawy na potrzeby medialne. Wskazują również, że prezes SN miał prawo do ogólnych ocen sytuacji w państwie i nie wypowiedział się jednoznacznie w żadnej konkretnej sprawie. Jak twierdzą, składanie zawiadomień w takich przypadkach może być formą nadużycia instytucji prawnych i eskalacji konfliktu w sferze wymiaru sprawiedliwości.

Warto przypomnieć, że Roman Giertych od lat angażuje się w sprawy o dużym znaczeniu politycznym i społecznym. Były wicepremier i minister edukacji, obecnie znany adwokat, od kilku lat pełni funkcję obrońcy w wielu głośnych sprawach, m.in. dotyczących polityków Platformy Obywatelskiej. Sam również wielokrotnie był obiektem działań prokuratury, co skutkowało jego ostrą krytyką obozu rządzącego i obecnego systemu wymiaru sprawiedliwości.

W sprawie obecnego konfliktu podkreślił, że jego działania nie są motywowane politycznie, lecz wynikają z troski o fundamenty państwa prawa. Jak twierdzi, jego obowiązkiem jako prawnika jest reagować na wszelkie przypadki naruszenia zasad niezależności sądownictwa, niezależnie od tego, kto się ich dopuszcza.

„Nie możemy pozwolić, by przedstawiciele najwyższych organów sądowych wypowiadali się w sposób mogący sugerować uprzedzenia wobec konkretnych spraw czy uczestników postępowań. Taki klimat może skutecznie zniechęcać obywateli do składania protestów wyborczych, co jest przecież ich konstytucyjnym prawem” – napisał Giertych.

Złożenie zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez prezesa Sądu Najwyższego jest wydarzeniem bez precedensu w polskim systemie prawnym i politycznym. Choć eksperci są podzieleni co do jego skuteczności, sam fakt jego złożenia może wpłynąć na dalszy bieg spraw związanych z protestami wyborczymi. Może również przyczynić się do debaty o granicach wolności wypowiedzi osób pełniących wysokie funkcje publiczne.

Niezależnie od tego, jak sprawa się zakończy, jedno jest pewne: atmosfera wokół rozpatrywania protestów wyborczych w Polsce staje się coraz bardziej napięta. Z jednej strony mamy głosy domagające się pełnej transparentności i drobiazgowego zbadania każdej skargi, z drugiej – obawy przed destabilizacją systemu wyborczego i polityczną instrumentalizacją sądów.

Czy działania Giertycha okażą się skuteczne? Czy prokuratura podejmie działania w tej sprawie? Czy opinia publiczna uzna, że prezes Sądu Najwyższego rzeczywiście naruszył swoje uprawnienia? Odpowiedzi na te pytania poznamy zapewne w nadchodzących tygodniach, ale już dziś można przewidzieć, że konflikt ten stanie się ważnym elementem szerszej dyskusji o praworządności, niezależności sądów i uczciwości wyborów w Polsce.