Niemieckie media ostrzegają: „Jeśli Ukraina upadnie, następna będzie Polska!”
W niedawnym komentarzu opublikowanym w Frankfurter Allgemeine Zeitung (FAZ) znany niemiecki publicysta Berthold Kohler wystosował mrożące krew w żyłach ostrzeżenie: „Jeśli Ukraina padnie, droga do Polski będzie otwarta.” Słowa te, cytowane przez wiele europejskich mediów, odzwierciedlają rosnące obawy w Niemczech — a szerzej w całej Europie — dotyczące tego, co może się wydarzyć, jeśli Ukraina zostanie zmuszona do kapitulacji wobec rosyjskich żądań.
Berthold Kohler to wieloletni komentator FAZ, jednej z najważniejszych i najbardziej wpływowych konserwatywnych gazet w Niemczech. W swoim najnowszym tekście ostro skrytykował „28-punktowy plan pokojowy”, który miał zostać wynegocjowany między USA a Rosją, twierdząc, że plan ten zagraża nie tylko Ukrainie, lecz całemu Zachodowi. Według Kohlera wiele z zawartych w planie propozycji oznacza wręcz „całkowitą kapitulację przed agresorem — nie tylko Ukrainy, ale całego wolnego Zachodu”. Publicysta przekonuje, że jeśli Ukraina zostanie zmuszona do zbyt daleko idących ustępstw — w tym być może ograniczeń militarnych lub oddania części terytorium — Kreml faktycznie odniesie zwycięstwo. A to jego zdaniem byłoby katastrofalne nie tylko dla Ukrainy.
Ostrzeżenie Kohlera opiera się na szerszej analizie geopolitycznej: Ukraina działa dziś jako „wysunięty bastion” przeciwko rosyjskiemu imperializmowi. Zdolność Ukrainy do obrony przed Rosją chroni również inne kraje europejskie — zwłaszcza te na zachód od niej, w tym Polskę. Jeśli ten bastion upadnie, ostrzega Kohler, nic nie powstrzyma Rosji przed dalszym przesuwaniem swoich wpływów lub sił militarnych na zachód. To właśnie ma na myśli, mówiąc, że „droga do Polski będzie otwarta”. Podobne obawy wyrażały również ukraińskie służby wywiadowcze. Kyryło Budanow, szef ukraińskiego wywiadu wojskowego, już wcześniej ostrzegał, że w przypadku upadku Ukrainy Rosja mogłaby skierować swoje ambicje na kolejne kraje, w tym na Polskę.
Głównym przedmiotem krytyki Kohlera jest plan, który miał zostać opracowany przez USA we współpracy z Rosją. Według doniesień plan zawiera bardzo kontrowersyjne punkty: Ukraina miałaby zrezygnować z wejścia do NATO, ograniczyć swoją armię do ustalonego limitu, a nawet oddać Rosji część terytorium. W zamian Ukraina otrzymałaby gwarancje bezpieczeństwa — lecz, jak twierdzi Kohler, byłyby one znacznie słabsze niż realna ochrona, jaką daje członkostwo w NATO. Dla publicysty jest to układ niesprawiedliwy i skrajnie niebezpieczny: Ukraina oddaje wszystko, Rosja niewiele, a ryzyko ponosi cała Europa.
Komentarz Kohlera dotyczy nie tylko samej Ukrainy, lecz przyszłości całej europejskiej architektury bezpieczeństwa. Postrzega on potencjalny upadek Ukrainy jako coś więcej niż militarną porażkę — jako upadek strategiczny. Kohler wskazuje, że jeśli Europa nie zwiększy wsparcia dla Ukrainy, cała odpowiedzialność spadnie na USA. A jeśli Ukraina zostanie osłabiona lub złamana, Europa stanie się znacznie bardziej narażona na rosyjską presję. Publicysta rysuje również historyczne analogie, sugerując, że rosyjskie ambicje mogą przypominać poprzednie ekspansjonistyczne reżimy. Jeśli Ukraina zostanie „podporządkowana”, Rosja — jego zdaniem — poczuje się jeszcze bardziej ośmielona.
Kohler otwarcie krytykuje udział Donalda Trumpa w tworzeniu planu pokojowego, twierdząc, że amerykański prezydent przedstawia Ukrainie ultimatum, które jest jednoznacznie korzystne dla Rosji. Jego zdaniem Trump chce zakończyć wojnę za wszelką cenę, nie zważając na to, jak niebezpieczne mogłoby to być dla Europy. Kohler twierdzi także, że europejscy liderzy zostali odsunięci na boczny tor i jeśli nie zaczną działać zdecydowanie, Europa utraci strategiczną pozycję w tej wojnie.
Jeśli potraktować ostrzeżenie Kohlera poważnie, skutki mogą być daleko idące. Polska, granicząc bezpośrednio z Ukrainą, mogłaby znaleźć się na pierwszej linii potencjalnej rosyjskiej presji, gdyby Ukraina upadła. Mogłoby to również podważyć wiarygodność NATO, zwłaszcza w oczach krajów Europy Środkowej i Wschodniej, a Europa mogłaby stanąć przed koniecznością ogromnego zwiększenia wydatków na obronę — znacznie szybciej i agresywniej niż dotychczas. Ponadto ostrzeżenia Kohlera mogą wywoływać presję na europejskich liderów, aby udzielali Ukrainie mocniejszego, bardziej długoterminowego wsparcia.
Nie wszyscy zgadzają się z analizą Kohlera. Zwolennicy planu pokojowego twierdzą, że dyplomacja jest lepsza niż niekończąca się wojna. Inni obawiają się, że dalsze zbrojenie Ukrainy może doprowadzić do eskalacji. Nie ma także jednomyślności w podejściu krajów UE — część państw popiera twardą postawę wobec Rosji, inne skłaniają się ku negocjacjom. Warto również zauważyć, że Ukraina mogłaby otrzymać mocne gwarancje bezpieczeństwa nawet bez członkostwa w NATO, choć ich realna skuteczność pozostaje kwestią sporną.
Komentarz Kohlera wzbudza tak duże emocje, ponieważ w Europie narasta niepokój związany z możliwymi konsekwencjami rosyjskiego zwycięstwa. Po raz pierwszy od dekad istnieje realna groźba przesunięcia granic siłą, a Ukraina stała się fundamentem bezpieczeństwa kontynentu. Jej przyszłość może zdeterminować przyszłość całej Europy, a ewentualna kapitulacja mogłaby zachęcić Rosję do dalszej ekspansji.
Ostre ostrzeżenie Bertholda Kohlera — „jeśli Ukraina padnie, droga do Polski będzie otwarta” — nie jest tylko publicystycznym dramatyzowaniem. Odbija ono realne obawy coraz większej części europejskich elit politycznych i analityków: los Ukrainy bezpośrednio wpływa na przyszłość jej sąsiadów, zwłaszcza Polski. Jeśli obecne negocjacje doprowadzą do „pokoju”, który osłabi Ukrainę lub pozbawi ją suwerenności, skutki mogą okazać się katastrofalne dla całej Europy. Kohler wysyła jednoznaczny sygnał: Europa musi zdecydować, czy chce utrzymać Ukrainę jako kluczowy bastion obronny — czy ryzykuje otwarcie drzwi do znacznie groźniejszej przyszłości.
