Burza po szokujących słowach Kaczyńskiego na miesięcznicy smoleńskiej. Grożą mu poważne kosekwencje

Podczas niedawnych obchodów miesięcznicy smoleńskiej Jarosław Kaczyński w niepochlebny sposób wyraził się o osobach zakłócających tę uroczystość, nazywając ich “zbiorem śmieci po służbie bezpieczeństwa”. Czy te słowa mogą nieść ze sobą konsekwencje? Okazuje się, że tak. Wiadomo, jakie sankcje mogą grozić prezesowi PiS.

Obchody miesięcznicy smoleńskiej i niewybredny komentarz Jarosława Kaczyńskiego
W niedzielę 10 sierpnia odbyły się kolejne obchody miesięcznicy smoleńskiej. Uroczystości te organizowane są systematycznie co miesiąc konkretnego dnia i odbywają się na placu Piłsudskiego w Warszawie. Podczas tych wydarzeń obecny jest Jarosław Kaczyński oraz niektórzy przedstawiciele PiS, a także zwolennicy partii, którzy wówczas ze smutkiem wspominają katastrofę smoleńską, która miała miejsce 10 kwietnia 2010 roku. 
Dość często na obchodach pojawiają się również osoby, które je zakłócają, a co za tym idzie, dochodzi niejednokrotnie do zaskakujących zdarzeń pomiędzy osobami, które tam wówczas przebywają. Tak było i tym razem.
W minioną niedzielę podczas obchodów miesięcznicy smoleńskiej przemawiał Jarosław Kaczyński, lecz jego wystąpienie było zakłócane przez przybyłych tam jego przeciwników, głośno skandujących w stronę prezesa słowo “kłamca”. Lider partii nie wytrzymał i pozwolił sobie wówczas na niewybredny komentarz, który obił się szerokim echem w mediach.

Ostra reakcja Jarosława Kaczyńskiego podczas obchodów rocznicy smoleńskiej
Jarosław Kaczyński, który w niedzielę 10 sierpnia złożył pod Pomnikiem Ofiar Tragedii Smoleńskiej 2010 roku wieniec, przemówił do tłumu, a ponadto w negatywnych słowach odniósł się do osób, które wówczas zakłócały spokój.
Jak co miesiąc mamy tutaj zbiór śmieci po służbie bezpieczeństwa i mamy jednocześnie prawdę, prawdę o tym, co stało się już przeszło 15 lat temu – mówił.
ZOBACZ TAKŻE: Nie żyje aktor “Ojca Mateusza” i “Świata Według Kiepskich”. Tragiczna wiadomość obiegła kraj
Jarosław Kaczyński w swoim niedzielnym wystąpieniu, kontynuując wypowiedź dotyczącą katastrofy smoleńskiej, zasugerował, jakoby była ona “zaplanowana i zrealizowana przez te ośrodki, które za wszelką cenę chciały wyeliminować z polskiej i europejskiej polityki człowieka, który ośmielił się podjąć próbę postawienia tamy rozwojowi rosyjskiemu imperializmu”. 
Bo potrafił to robić, potrafił stworzyć układ między różnymi krajami, głównie postsowieckimi, które kiedy działałyby wspólnie, szczególnie w sferze energetyki, eksportu ropy i gazu, mogły Rosji bardzo poważne zagrozić, mogły zmniejszyć jej dochody, mogły doprowadzić do tego, że ta droga do budowy armii gotowej do walki, gotowej do zaatakowania innych państw – wiemy, że to się stało wobec Ukrainy – że ten proces byłby co najmniej wolniejszy, trudniejszy dla Rosji. I dlatego zginął – mówił Jarosław Kaczyński.

Co może grozić Jarosławowi Kaczyńskiemu za te słowa?
Czy niedzielna wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego, która padła podczas obchodów miesięcznicy smoleńskiej, może nieść za sobą prawne konsekwencje? Okazuje się, że tak. Jak wyjaśnił mecenas Dominik Pindor w rozmowie z “Faktem”, lider PiS, musi liczyć się z ewentualnymi sankcjami.
Wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego mogą zostać zakwalifikowane jako znieważenie na podstawie art. 216 Kodeksu karnego, za które grozi kara grzywny, ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku. Wysokość grzywny zależy od okoliczności sprawy i może wynosić od kilkuset do kilku tysięcy złotych […] Kara ograniczenia wolności najczęściej polega na wykonywaniu prac społecznych, a kara pozbawienia wolności stosowana jest w wyjątkowych przypadkach – tłumaczył.
Mecenas Dominik Pindor zaznaczył jednak, że jeśli zostałoby wszczęte postępowanie karne, w przypadku Jarosława Kaczyńskiego, nie byłoby takie łatwe, jak mogłoby się wydawać. Wszystko z racji pełnionej przez niego funkcji.
Należy pamiętać, że w przypadku osoby pełniącej mandat posła, wszczęcie postępowania karnego wymaga uprzedniej zgody Sejmu. Prokuratura musi zwrócić się z wnioskiem o zgodę na pociągnięcie parlamentarzysty do odpowiedzialności karnej, a ostateczna decyzja należy do izby, która podejmuje ją w drodze głosowania. Bez tej zgody prowadzenie postępowania jest niedopuszczalne – wyjaśnił.
Dodatkowo mecenas Dominik Pindor w rozmowie z “Faktem” zauważył, że “w praktyce rzadko podejmuje się działania prawne w przypadku wypowiedzi o charakterze politycznym, co może wpłynąć na dalszy bieg sprawy”.