Nawrocki rozmawiał z Trumpem. Wydało się, co powiedział mu polski prezydent

Karol Nawrocki od pierwszych dni swojej prezydentury pokazuje, że chce być blisko obywateli. Wychodzi do tłumów, rozmawia z kibicami, macha z okna Belwederu. To gesty, które budzą emocje i sympatię, ale też rodzą pytania o bezpieczeństwo głowy państwa. Były szef BOR, gen. Andrzej Pawlikowski, zwraca uwagę, że w tym podejściu kryją się poważne wyzwania.
Nowy prezydent nie czekał długo, by zaprezentować styl odmienny od swoich poprzedników. Już w dniu zaprzysiężenia zatrzymał kolumnę samochodów, by spotkać się z ludźmi stojącymi przy stadionie Legii Warszawa. Wysiadł z auta, przywitał się z tłumem i pozował do zdjęć. Kilka dni później pojawił się w oknie Belwederu, tym razem w sportowym stroju, by pomachać zgromadzonym i zapowiedzieć, że zaraz do nich wyjdzie. W końcu odwiedził też stadion, gdzie zamiast w loży VIP pojawił się wśród najzagorzalszych kibiców swojej ukochanej Lechii Gdańsk.
Te sytuacje budują obraz prezydenta „bliżej ludzi” – otwartego, spontanicznego, łamiącego protokół. Wiele osób odbiera to jako świeży powiew w polskiej polityce. Ale im bardziej nieprzewidywalne zachowania, tym więcej pytań o to, czy służby odpowiedzialne za ochronę są w stanie nadążyć za tym stylem sprawowania urzędu.
Głos ekspertów od bezpieczeństwa
Generał Andrzej Pawlikowski, były szef BOR, nie kryje obaw. Jak podkreśla, każde niezaplanowane zatrzymanie kolumny czy spontaniczne wyjście do ludzi oznacza wejście w tzw. „wymuszone miejsce pobytu”, którego służby nie zdążyły sprawdzić. 
Takie działania ad hoc zwiększają ryzyko, bo teren nie jest w pełni zabezpieczony – mówi. 
Dodaje jednak, że funkcjonariusze SOP są profesjonalnie przygotowani i potrafią reagować w trudnych sytuacjach.

Problem polega na tym, że formalnie nie mają prawa niczego prezydentowi zakazać. Mogą jedynie doradzać i sugerować. 
Dla dobra współpracy prezydent powinien odpowiednio wcześniej konsultować swoje decyzje z szefem ochrony, który po zasięgnięciu opinii współpracowników może wskazać, czy dane miejsce jest bezpieczne, czy nie – tłumaczy Pawlikowski. 
W jego ocenie w Polsce brakuje jasnych procedur, które dawałyby służbom realną decyzyjność, jak to działa np. w USA czy Izraelu.
Między otwartością a odpowiedzialnością
Czy zatem prezydent powinien zrezygnować z kontaktu z obywatelami? Zdaniem Pawlikowskiego – nie. Chodzi raczej o to, by znaleźć równowagę. 
Służba Ochrony Państwa potrafi przygotować zabezpieczenie w bardzo krótkim czasie. Ale im więcej spontaniczności, tym większe ryzyko – zauważa. 
Generał przypomina też, że w Polsce w przeszłości dochodziło do tragicznych wydarzeń, które na chwilę wywoływały debatę o bezpieczeństwie, lecz szybko schodziły na dalszy plan.
Dlatego kluczowe jest wypracowanie współpracy między Kancelarią Prezydenta a SOP. Jeśli Nawrocki chce być blisko ludzi, musi ufać swoim ochroniarzom i dawać im czas na przygotowanie. 
Ich rolą jest analizowanie zagrożeń i wskazywanie najlepszych rozwiązań. Prezydent powinien ich słuchać – podkreśla były szef BOR. 
Inaczej każdy gest otwartości może stać się zarzewiem kryzysu, który zamiast ocieplać wizerunek głowy państwa, przyniesie trudne do przewidzenia konsekwencje.