PLL LOT: Silne turbulencje na pokładzie – 11 pasażerów rannych, 10 osób zaginionych

Dramatyczne chwile rozegrały się na pokładzie samolotu Polskich Linii Lotniczych LOT, który wczoraj w godzinach wieczornych doświadczył niezwykle silnych turbulencji podczas lotu nad północnym Atlantykiem. Na skutek tego incydentu 11 pasażerów zostało rannych, z czego kilku poważnie, a los 10 innych osób pozostaje nieznany. Trwa akcja poszukiwawcza, a służby lotnicze i ratunkowe prowadzą dochodzenie w sprawie niecodziennego i tajemniczego zdarzenia.

Szok na wysokości 10 kilometrów

Samolot Boeing 787 Dreamliner należący do PLL LOT wystartował z lotniska Chopina w Warszawie o godzinie 17:30 i miał wylądować w Nowym Jorku po około ośmiu godzinach lotu. Około cztery godziny po starcie, gdy maszyna znajdowała się na wysokości przelotowej nad Atlantykiem, piloci poinformowali o nagłym wejściu w strefę silnych turbulencji. Jak przekazał rzecznik prasowy LOT-u, turbulencje były “skrajnie intensywne i niespodziewane”.

Relacje świadków

Pasażerowie opisują moment jako “prawdziwy horror”. – Wszystko nagle zaczęło się trząść. Ludzie krzyczeli, niektórzy uderzali głowami o sufity – relacjonowała jedna z pasażerek w rozmowie z mediami. – Mimo zapiętych pasów wiele osób wyleciało z siedzeń. Bagaże podręczne spadały, a stewardesy nie były w stanie się poruszać.

Według innych relacji część pasażerów miała odpięte pasy w chwili rozpoczęcia turbulencji, co przyczyniło się do licznych obrażeń. Jeden ze świadków mówił: – To było jak zderzenie z niewidzialną ścianą powietrza. Nigdy nie przeżyłem czegoś takiego.

11 rannych, 10 zaginionych

Z oficjalnych informacji wynika, że 11 osób odniosło obrażenia, w tym kilka poważne – złamania kończyn, obrażenia głowy, a nawet podejrzenie wstrząśnienia mózgu. Wszyscy ranni zostali przewiezieni do szpitali po awaryjnym lądowaniu samolotu na lotnisku w Reykjaviku na Islandii.

Największą zagadką pozostaje jednak los 10 pasażerów, którzy – jak wynika ze wstępnych danych – mogli wypaść z samolotu. Choć brzmi to nieprawdopodobnie, świadkowie wskazują na możliwość uszkodzenia jednej z bocznych drzwi awaryjnych. – Słyszałem huk, a potem krzyk i przeciąg – mówił jeden z pasażerów siedzących w tylnej części maszyny.

LOT nie potwierdził oficjalnie tej wersji, ale nie wykluczył, że mogło dojść do “niewytłumaczalnej dekompresji kabiny”. Pytania mnożą się, a w sieci już teraz pojawiają się spekulacje o możliwym sabotażu lub błędzie technicznym.

Akcja poszukiwawcza nad Atlantykiem

Islandzka straż przybrzeżna oraz służby ratownicze NATO rozpoczęły zakrojoną na szeroką skalę akcję poszukiwawczą na wodach Atlantyku. W działania zaangażowano helikoptery, samoloty patrolowe i statki. Warunki pogodowe są trudne – niskie chmury, wiatr i wzburzone morze znacznie utrudniają działania.

Eksperci wskazują, że jeśli faktycznie doszło do wypadnięcia pasażerów z samolotu, szanse na ich przeżycie są niestety minimalne. Temperatury na tej wysokości spadają poniżej -50°C, a prędkość lotu przekracza 800 km/h. – To byłby absolutnie bezprecedensowy przypadek – mówi kapitan rezerwy Tomasz Kasprzyk, ekspert ds. lotnictwa.

Reakcja władz i LOT-u

Polskie Linie Lotnicze LOT opublikowały w nocy krótkie oświadczenie, w którym potwierdziły incydent i zapewniły, że współpracują z odpowiednimi służbami. – Bezpieczeństwo pasażerów i załogi jest dla nas najwyższym priorytetem. Jesteśmy głęboko poruszeni tym, co się wydarzyło, i robimy wszystko, co w naszej mocy, by pomóc poszkodowanym – czytamy w komunikacie.

Ministerstwo Infrastruktury zapowiedziało natychmiastowe wszczęcie śledztwa we współpracy z Komisją Badania Wypadków Lotniczych. Premier RP zwrócił się z kondolencjami do rodzin osób zaginionych i zapewnił, że Polska zrobi wszystko, by wyjaśnić przyczyny zdarzenia.

Czy można było temu zapobiec?

Pojawia się wiele pytań o to, czy lot mógł uniknąć wejścia w strefę turbulencji. Według informacji udostępnionych przez służby meteorologiczne, ostrzeżenia o burzach konwekcyjnych i silnych prądach powietrznych były znane już wcześniej. Nie wiadomo jednak, czy załoga miała pełny dostęp do najnowszych danych pogodowych, czy też doszło do nagłego zjawiska atmosferycznego, które nie było wcześniej widoczne na radarach.

– Turbulencje tego rodzaju są rzadkie, ale możliwe – mówi ekspert ds. bezpieczeństwa lotniczego, dr Krzysztof Kamiński. – Samoloty są zaprojektowane tak, by je wytrzymać, ale jeśli dochodzi do jednoczesnego uszkodzenia struktury kadłuba i silnego przeciążenia pasażerów, skutki mogą być tragiczne.

Pasażerowie i media żądają odpowiedzi

W mediach społecznościowych wrze. Rodziny pasażerów szukają informacji, a dziennikarze dopytują o szczegóły incydentu. Pasażerowie, którzy przeżyli, dzielą się dramatycznymi relacjami i zdjęciami z pokładu.

Rzecznik LOT-u zapowiedział zwołanie konferencji prasowej na dziś popołudnie. Przewoźnik deklaruje również pełne wsparcie psychologiczne dla pasażerów i rodzin zaginionych. – Jesteśmy z nimi sercem i myślami w tych trudnych chwilach – zapewniają przedstawiciele linii.

Podsumowanie

To, co wydarzyło się na pokładzie samolotu PLL LOT lecącego do Nowego Jorku, może przejść do historii lotnictwa jako jeden z najbardziej tajemniczych i tragicznych incydentów ostatnich lat. Choć nie wszystkie fakty są jeszcze znane, jedno jest pewne – 11 osób doznało obrażeń, a los 10 innych pozostaje nieznany. Śledztwo i akcja poszukiwawcza trwają, a cały świat lotniczy z niepokojem oczekuje na dalsze informacje.

AKTUALIZACJA: Z najnowszych informacji wynika, że odnaleziono szczątki jednego z foteli oraz fragmenty bagażu w oceanie. To może wskazywać na potwierdzenie teorii o uszkodzeniu struktury kadłuba. Oficjalne komunikaty mają zostać opublikowane w ciągu najbliższych godzin.