POLSKA W SZOKU! NAKAZ PONOWNEGO LICZENIA GŁOSÓW PO TYM, JAK MARCINIAK ZOSTAŁ PRZYŁAPANY NA NAGRANIU Z RZEKOMYM FAŁSZOWANIEM WYBORÓW PREZYDENCKICH!”

POLSKA W SZOKU! NAKAZ PONOWNEGO LICZENIA GŁOSÓW PO TYM, JAK MARCINIAK ZOSTAŁ PRZYŁAPANY NA NAGRANIU Z RZEKOMYM FAŁSZOWANIEM WYBORÓW PREZYDENCKICH!

W niespodziewanym zwrocie wydarzeń, cała Polska została wstrząśnięta decyzją Najwyższego Sądu Wyborczego o ponownym przeliczeniu głosów z ostatnich wyborów prezydenckich. Decyzja zapadła po ujawnieniu nagrania, na którym – według źródeł medialnych – widać znanego urzędnika Państwowej Komisji Wyborczej, Marcina Marciniaka, uczestniczącego w rzekomym procederze manipulacji wynikami.

Choć śledztwo wciąż trwa, a autentyczność nagrania nie została jeszcze oficjalnie potwierdzona, sprawa błyskawicznie wywołała lawinę komentarzy i politycznych konsekwencji. Dla jednych to dowód na potrzebę gruntownej reformy systemu wyborczego, dla innych – niebezpieczny precedens i próba podważenia demokratycznego porządku w kraju.

Materiał, który trafił do mediów społecznościowych w nocy z wtorku na środę, miał zostać przekazany anonimowo jednemu z niezależnych portali śledczych. Na filmie – niskiej jakości, nagranym prawdopodobnie z ukrytej kamery – widać mężczyznę łudząco podobnego do Marcina Marciniaka, w towarzystwie kilku innych osób, przy biurku z dokumentami i laptopem.

W pewnym momencie padają słowa: „Musimy przesunąć kilka procent. Tylko tyle wystarczy.” Choć nie wiadomo, w jakim kontekście zostały wypowiedziane, w sieci zawrzało. Hasztag #FałszowanieWyborów stał się w ciągu kilku godzin najpopularniejszym w polskim internecie.

– „Nie możemy ignorować tego nagrania, nawet jeśli okaże się zmanipulowane. To kwestia zaufania do instytucji państwowych” – powiedziała prof. Anna Rudnicka, politolożka z Uniwersytetu Warszawskiego.

Państwowa Komisja Wyborcza wydała oświadczenie w środowe południe, w którym potwierdziła, że Marcin Marciniak został tymczasowo zawieszony w obowiązkach. – „Zgodnie z procedurami wewnętrznymi, osoba, której nazwisko pojawia się w kontekście podejrzeń o naruszenie prawa, zostaje zawieszona do czasu wyjaśnienia sprawy. Komisja nie ma nic do ukrycia” – napisano w komunikacie.

Rząd zareagował szybko, apelując o zachowanie spokoju. Premier w wieczornym wystąpieniu telewizyjnym stwierdził, że „nie będzie tolerancji dla jakichkolwiek nadużyć w procesie wyborczym” i że decyzja o ponownym przeliczeniu głosów „to krok w stronę pełnej transparentności”.

Opozycja jednak nie pozostawiła suchej nitki na rządzie. Liderka głównej partii opozycyjnej, Katarzyna Borkowska, zarzuciła władzy brak nadzoru nad systemem wyborczym:
– „Od miesięcy ostrzegaliśmy przed możliwością manipulacji. Teraz widzimy, że mieliśmy rację. To kompromitacja dla całej klasy politycznej.”

Najwyższy Sąd Wyborczy zebrał się w trybie nadzwyczajnym, by omówić sytuację. Po sześciogodzinnych obradach ogłoszono decyzję: głosy z 12 kluczowych województw zostaną ponownie przeliczone pod nadzorem międzynarodowych obserwatorów.

– „To nie oznacza, że wyniki są fałszywe” – zaznaczył sędzia przewodniczący Marek Kalisz. – „Ale w obliczu pojawiających się wątpliwości i dla zachowania zaufania społecznego, proces weryfikacji jest konieczny.”

Decyzja sądu została przyjęta z ulgą przez część społeczeństwa, ale i z niepokojem przez tych, którzy obawiają się politycznego chaosu. W Warszawie, Krakowie i Gdańsku odbyły się spontaniczne zgromadzenia, podczas których obywatele domagali się „pełnej prawdy o wyborach”.

Sprawa Marciniaka odbiła się echem również poza granicami Polski. Komisja Europejska wystosowała krótkie oświadczenie, w którym wezwała władze do przejrzystości i poszanowania demokratycznych procedur. W niemieckim dzienniku Die Tageszeitung ukazał się komentarz, w którym autor pisał: „To test dojrzałości polskiej demokracji – czy potrafi oczyścić się sama, bez zewnętrznej ingerencji?”

Eksperci zwracają uwagę, że nagranie, niezależnie od jego autentyczności, pojawiło się w kluczowym momencie – tuż przed ogłoszeniem oficjalnych wyników międzynarodowych obserwacji. Część analityków sugeruje, że może to być element „wojny informacyjnej”, mającej na celu destabilizację sytuacji politycznej w kraju.

– „Nie można wykluczyć, że to prowokacja, przygotowana przez osoby trzecie. Zbyt wiele w tym chaosu, zbyt wiele niewiadomych” – komentuje dr Tomasz Fronczak, specjalista ds. bezpieczeństwa cyfrowego.

Po dwóch dniach milczenia, Marcin Marciniak wydał własne oświadczenie za pośrednictwem swojego adwokata. Nazwał nagranie „sfabrykowanym” i zapowiedział pozew przeciwko osobom, które rozpowszechniają jego wizerunek bez zgody.

– „Nigdy nie uczestniczyłem w żadnym działaniu niezgodnym z prawem. To bezprecedensowa próba zniszczenia mojego imienia oraz wiarygodności całej Komisji Wyborczej” – napisał.

Mimo to, internauci pozostają podzieleni. Część komentujących uważa, że Marciniak stał się „kozłem ofiarnym”, inni natomiast żądają jego natychmiastowego aresztowania.

Na ulicach panuje napięcie. Ludzie rozmawiają o polityce w sklepach, tramwajach, a nawet szkołach. Dziennikarze zagraniczni ustawiają kamery przed siedzibą PKW, a komentatorzy mówią o „największym kryzysie zaufania od 1989 roku”.

Niektórzy eksperci przestrzegają, że niezależnie od wyniku ponownego liczenia głosów, zaufanie społeczne już zostało nadszarpnięte. – „Demokracja to nie tylko liczby i urny. To wiara ludzi, że ich głos naprawdę się liczy” – zauważa prof. Rudnicka.

W ciągu najbliższych dni mają zostać ujawnione pierwsze wyniki ponownego liczenia głosów. Do tego czasu Polska pozostaje w stanie politycznego zawieszenia – między wiarą w uczciwość wyborów a obawą, że coś w tym mechanizmie demokratycznym faktycznie się zepsuło.