Wszystko

Wszystko, co dzieje się wokół tych wyborów, do pewnego momentu było niepokojące, ale na tym etapie jest niedopuszczalne.

Niedopuszczalna jest sytuacja, w której Małgorzata Manowska – prezeska Sądu Najwyższego – mówi w telewizji, że ani ona, ani 3 tysiące neo-sędziów powołanych przez PiS nie są zainteresowani tym, żeby wygrał Rafał Trzaskowski.

Jest to wypowiedź skandaliczna i potwierdza, jak bardzo upolityczniony jest ten sąd.

Niedopuszczalna jest sytuacja, w której marszałek Hołownia oznajmia światu, że Sąd Najwyższy (IKNiSP)
którego nie uznaje Europejski Trybunał Sprawiedliwości, Europejski Trybunał Praw Człowieka i Komisja Europejska, uzna wynik wyborów, to Hołownia to uszanuje i zwoła Zgromadzenie Narodowe.

No to rząd uznaje sędziów politycznych powołanych przez PiS i działa wbrew orzeczeniom Unii Europejskiej, czy ich nie uznaje? I jaki to jest sygnał dla obywateli? Kto w końcu w tym państwie sprawuje prawo, jeżeli nawet marszałek Sejmu tego nie wie?

Orzeczenia UE są wiążące, czy nie?

Jest też w Hołowni coś wybitnie irytującego. Ta jego zbytnia pewność siebie, granicząca z cwaniactwem. Omnipotencja parująca z każdej komórki jego ciała. Był to kiedyś dobry prezenter.

Niedopuszczalna jest sytuacja, w której Adrian Zandberg, kreujący się na nowego Mesjasza, nazywa mecenasa Giertycha, kilkadziesiąt tysięcy Polaków, którzy złożyli protesty, i kilka milionów chcących transparentności tych wyborów – szurskimi teoriami spiskowymi i robi z nich wariatów, porównując do Macierewicza, który całe lata w sposób wyrachowany kłamał, manipulował i szczuł.

Rano przeczytałem na koncie @OkiemWiejskiego:

„Przed chwilą Piasecki powiedział publicznie, że posłowie KO, którzy oficjalnie popierają przeliczenie wszystkich głosów, w kuluarach mieli mu mówić, że to, aby uspokoić ‘sektę’, i to tylko na pokaz.”

Nie słyszałem tej wypowiedzi – to do sprawdzenia – ale jeżeli faktycznie miała miejsce, oznacza to, że rząd na czele z marszałkiem Hołownią bojkotuje państwo prawa. Bo jeśli były robione wałki na niespotykaną dotąd skalę, co rażąco godzi w demokrację, a rząd nie jest zainteresowany wyjaśnieniem tej sprawy, mamy do czynienia ze zdradą demokracji, o którą walczyliśmy na ulicach.

Z jednej strony Hołownia i Zandberg – lekceważący nieprawidłowości, z drugiej – PKW, która twierdzi, że nie wie, kto wygrał, i minister Bodnar powołujący specjalny zespół śledczy, który ma zbadać te anomalie (swoją drogą prędko się obudził) A już wiadomo, że w większości zbadanych dotąd komisji były nieprawidłowości.

Epidemia?

Czy państwo w rządzie się ze sobą nie komunikują? Jaka jest więc prawda? Bo chyba nie tylko ja się zgubiłem.

Najbardziej zainteresowany wyjaśnieniem tej sprawy powinien być Karol Nawrocki. Próbuję sobie wyobrazić, że wygrałem jakiś plebiscyt, po czym okazuje się, że doszło do wielu pomyłek podczas liczenia głosów. No przecież spaliłbym się ze wstydu, gdyby organizatorzy powiedzieli: „A w sumie to nieważne. Niech już tak zostanie.”

Nigdy nie przyjąłbym takiej nagrody.

Jeżeli marszałek Hołownia ogłosi Zgromadzenie Narodowe, od razu powinien się poddać do dymisji. Bo w takim razie – w jakim celu Prokurator Generalny powołuje zespół śledczy? Dla pozoru? Bo nie mamy na co wydawać pieniędzy?

Po zaprzysiężeniu Nawrockiego nie ma sensu żaden zespół śledczy.

Nie może być tak, że to obywatele sklejają państwo z kartonu, bo rządzącym albo brakuje taśmy, albo niedowidzą, że się karton rozlatuje. I naprawdę – dajmy już spokój z narracją, że PiS zostawiło zgliszcza, więc nie tak łatwo po nich posprzątać. To wiemy. Natomiast przez półtora roku rząd nie miał nawet rzecznika! PiS nie ma z tym nic wspólnego. Tak jak nie ma nic wspólnego z rozdwojeniem jaźni marszałka Hołowni.

Nawet jeśli wygrał Karol Nawrocki – wszystkie głosy bezwzględnie powinny zostać policzone właśnie po to, żeby za dwa lata chciało mi się pójść oddać głos. Dziś – przyznam – nie wiem, czy pójdę na kolejne wybory, bo jeśli okradanie mnie z głosu, bezczelne i bezprawne, nic dla pana Hołowni nie znaczy, to dziękuję za taki rząd i każde kolejne wybory.