Awantura w Sejmie wokół liczenia głosów. „Jarosław Kaczyński bije brawo”

W czerwcu 2025 roku Sejm Rzeczypospolitej Polskiej stał się areną gorącej debaty i politycznej awantury związanej z wynikami drugiej tury wyborów prezydenckich. W centrum wydarzeń znalazły się kwestie dotyczące rzekomych nieprawidłowości przy liczeniu głosów, a także reakcje polityków na te doniesienia. Jednym z najbardziej komentowanych momentów była reakcja Jarosława Kaczyńskiego, który – według relacji medialnych i parlamentarzystów – klaskał i uśmiechał się podczas wystąpień krytykujących sposób liczenia głosów. Wypowiedzi polityków Koalicji Obywatelskiej oraz Lewicy spotkały się z oburzeniem ze strony posłów Prawa i Sprawiedliwości, co doprowadziło do otwartego sporu na sali sejmowej.

Awantura rozpoczęła się w kontekście wyników przeliczenia głosów w wybranych komisjach wyborczych po drugiej turze wyborów prezydenckich. Przypomnijmy, że wyniki były niezwykle wyrównane – różnica pomiędzy kandydatami Rafałem Trzaskowskim a popieranym przez PiS Krzysztofem Nawrockim wyniosła zaledwie kilkanaście tysięcy głosów. Wobec podejrzeń o nieprawidłowości Koalicja Obywatelska złożyła wniosek o ponowne przeliczenie głosów w części komisji. Państwowa Komisja Wyborcza wyraziła zgodę na takie działania w 13 komisjach obwodowych. Przeliczenie głosów wykazało nieprawidłowości w 11 z nich. Najpoważniejsze dotyczyły przesunięcia około 2600 głosów – głównie z puli głosów oddanych na Trzaskowskiego do puli głosów Nawrockiego.

Podczas obrad Sejmu, poseł Jakub Rutnicki z Koalicji Obywatelskiej wygłosił emocjonalne wystąpienie, w którym zażądał wyjaśnień i przejrzystości w procesie wyborczym. W ostrych słowach skrytykował zarówno Państwową Komisję Wyborczą, jak i polityków PiS. W swoim wystąpieniu Rutnicki zwrócił uwagę na fakt, że błędy w liczeniu głosów nie mogą być traktowane jako „pomyłki ludzkie”, ponieważ ich skala może wpłynąć na wynik całych wyborów. Wskazał również na bierność rządzącej partii w wyjaśnianiu sprawy i podkreślił, że cała sytuacja podważa zaufanie obywateli do demokracji.

Szczególne poruszenie wywołała reakcja Jarosława Kaczyńskiego na te słowa. Według relacji obecnych na sali posłów oraz dziennikarzy, prezes PiS miał w trakcie wystąpienia Rutnickiego bić brawo i uśmiechać się. Rutnicki natychmiast zareagował, wskazując palcem w stronę lidera Prawa i Sprawiedliwości i mówiąc z mównicy: „Panu to nie przeszkadza, panie pośle Kaczyński, że przesuwano głosy? Pan bije brawo? To jest pańska demokracja?” Słowa te wywołały burzę na sali – posłowie PiS zaczęli protestować, krzyczeć, domagając się wyłączenia mikrofonu mówcy, a marszałek Sejmu był zmuszony przywoływać parlamentarzystów do porządku.

Kolejnym mówcą był Adrian Zandberg z partii Razem, który podjął próbę złagodzenia napięcia, ale jednocześnie zaznaczył, że jakiekolwiek oskarżenia o fałszerstwa wyborcze muszą opierać się na dowodach i procedurach prawnych. Wezwał, by nie podsycać społecznych emocji teoriami spiskowymi, ale jednocześnie wskazał, że wątpliwości należy rozstrzygać w sposób transparentny. Podkreślił również rolę członków komisji wyborczych, którzy – jak zaznaczył – pracowali często w trudnych warunkach i nie zasługują na to, by ich uczciwość była kwestionowana bez podstaw.

Zandberg mówił: „Nie wolno tworzyć atmosfery oskarżeń wobec ludzi, którzy wykonują swoją pracę w komisjach wyborczych. Ale jeśli są przesłanki do przeliczenia głosów – to powinno to się odbyć spokojnie, zgodnie z prawem i bez emocji.” Jego wystąpienie zostało przyjęte z mieszanymi reakcjami – część posłów opozycji uznała je za zbyt ugodowe, podczas gdy posłowie PiS wykorzystywali je jako argument, że oskarżenia Rutnickiego są nieuzasadnione.

Awantura pokazała głębokie podziały w polskim parlamencie oraz to, jak bardzo polaryzujące są tematy związane z uczciwością wyborów. W opinii publicznej pojawiły się głosy, że reakcja Jarosława Kaczyńskiego była co najmniej nieodpowiednia – oklaskiwanie w kontekście możliwego naruszenia zasad demokratycznych zostało odebrane jako wyraz pogardy wobec zasad uczciwej rywalizacji politycznej. Krytycy lidera PiS wskazywali, że w tak delikatnej sytuacji polityk tej rangi powinien wykazać się powagą i rozwagą.

Z drugiej strony politycy Prawa i Sprawiedliwości bronili prezesa swojej partii, twierdząc, że jego zachowanie zostało źle zinterpretowane. Argumentowali, że Kaczyński nie bił brawo nieprawidłowościom, lecz wyrażał sprzeciw wobec formy oskarżeń wysuwanych przez posłów opozycji. Według nich, Rutnicki przekroczył granicę dopuszczalnego języka w debacie parlamentarnej, a jego wystąpienie miało charakter politycznej prowokacji.

Debata w Sejmie przeniosła się także do mediów. Portale informacyjne, serwisy społecznościowe i stacje telewizyjne komentowały wydarzenia na żywo, a internauci dzielili się swoimi opiniami. Zwolennicy opozycji krytykowali PiS za lekceważenie zarzutów i zbytnią pewność siebie, natomiast sympatycy partii rządzącej twierdzili, że to opozycja nie potrafi pogodzić się z przegraną i szuka winnych wszędzie, tylko nie u siebie.

Cała sytuacja pokazuje, że wybory prezydenckie 2025 roku stały się nie tylko próbą sił pomiędzy głównymi obozami politycznymi, ale także testem dla instytucji państwowych odpowiedzialnych za przeprowadzenie głosowania. Zaufanie społeczne do procesu wyborczego to fundament demokracji, a każda nieprawidłowość – nawet drobna – może mieć ogromne znaczenie w kontekście postrzegania legalności wyniku.

Koalicja Obywatelska oraz inne ugrupowania opozycyjne zapowiedziały dalsze działania zmierzające do wyjaśnienia wszelkich wątpliwości. Planowane są kolejne wnioski o przeliczenie głosów w wybranych komisjach, a także debaty sejmowe poświęcone tej kwestii. Z kolei PiS stara się uspokajać nastroje, wskazując na brak systemowych fałszerstw oraz legalność całego procesu.